OGARNIJ ZYCIE SLOW FASHION

Złudne szczęście. Dlaczego należy wychodzić ze strefy komfortu?

15 października 2017

Nie jest łatwo realizować własne plany. Żeby to zrobić trzeba nie raz postawić się samemu sobie. Kolejny odcinek Orange is new black, ukochany szkocki kocyk, nowa czerwona herbata w ulubionym czajniczku, zapalona świeczka. Wizja dwóch dni sam na sam pod kocem, z serialem i książkami z wszystkich sił zatrzymuje mnie w domu i w myślach marze o tym, że nie muszę nigdzie wychodzić, że spóźniam się na polskiego busa, że szczęśliwie zostaje w domu i mogę rozkoszować się tym świętym spokojem. A nie tułać się mocnymi busami, spacerować po zimnie i wychodzić po za swoją strefę komfortu. Czemu nie mogę przestać się katować? Boże! jak mi się nie chce! -mruczę do siebie, przeklina pod nosem, zakładam buty, zarzuca szalik i wychodzę z domu. Mimo wszystko. Dlaczego ?

Nałogowo wychodzę ze strefy komfortu.

Uważam, że każdy powinien regularnie tak się „katować”. To znaczy nie dawać sobie tego co w oczywisty sposób wydaje nam się szczęściem. W zeszłym roku modnym słowem było Hygge (link), myślę, że to piękna sprawa, ale nie można karmić się tylko prostymi przyjemnościami. Mimo, że uwielbiam podróżować sama, lubię ten moment gdy jestem tylko ja i miasto, gdy wiem, że jestem gdzieś sam na sam ze swoimi myślami, gdy muszę wysilić się by gdzieś dotrzeć gdy wiem, że to co się dzieje jest mojego autorstwa, jeśli coś spieprzę to będę sama sobie winna, jeśli się coś uda to dlatego, że ja jestem sprawcą. Ta moc mnie nakręca, ale i przeraża.. Ale nie znaczy to, że mi się chce, za nim wyruszę z domu nigdy mi się nie chce, nawet gdy jadę do domu rodzinnego, nawet gdy lecę do Londynu, czy odwiedzam przyjaciół w Wiedniu, nawet gdy jak w tej historii wracam do ukochanego Berlina czy jadę do Lwowa. Mój wewnętrzny leń, wspina się na wyżyny swych możliwości by zatrzasnąć mnie w domu, by przekonać, że tu mi jest najlepiej. Dlaczego? Bo cholernie boi się wyzwań, bo nienawidzi się nadwyrężać i przeciążać, bo kocha gdy jego świat jest niewymagających, bezpieczny i przyjemny. I uwielbia gdy kurczy się co raz bardziej.

Każdy może być zdobywcą.

Dlaczego nie pozwalam mu decydować? Nawet gdy za oknem ulewa? A ja naprawdę nie mam ochoty na ten challenge? Bo wiem, że następnym razem, może się okazać, że spotkanie z klientem to zbyt wiele, że wykonanie telefonu to za dużo, że wyjście z domu do sklepu jest zbyt stresujące… Regres następuje małymi krokami, własnie tak.
Ten potwór, który pożera nas wszystkich od środka, nigdy nie zasypia. Zawsze walcząc o swoje poletko. Boje się, że jeśli pozwolę mu decydować któregoś dnia obudzę się w depresji, przykuta do łóżka, z poczuciem, że niczego nie mogę, nic nie potrafię, a świat jest tak ogromny i przytłaczająca, że lepiej jeśli pozostawię go innym, wielkim i dzielnym, a maluchy jak ja powinny zadowolić się swoimi czterema ścianami.

Lubię miłe dobre życie

Kocham ciepły dom, spokój, dobrą atmosferę, relaks w dwójkę, codzienne rytuały, ciszę z książką, zasypianie wtulając się w ukochanego człowieka. Jednak, jeśli celem życia uczynić tylko to co dobre i miłe, szybko poczułabym jak nasze dobre, miłe, ciepłe życie przestaje nas cieszyć. A my zmieniamy się w zbutwiałą kupę szczęścia, mało przydatną w codziennych bojach. Dlatego też, regularnie warto sięgać po więcej. Po to o czym marzymy, ale nas przeraża, po to co nas ekscytuje, ale wymaga mobilizacji i wyjścia ze strefy komfortu.
Pisze dla Was ten tekst siedząc w Polskim Busie i mimo, że nie znoszę tych ciasnych siedzeń i noc tu nie należy do najmilszych, to ciesze się, bo wiem, że w poniedziałek o 6 rano, wśliznę się przed pracą pod gorącą kołdrę, wtulę w ukochaną osobę i zasnę przed pracą na dwie godziny z poczuciem zwycięstwa i radości, a komfort codzienności będę odczuwać jak coś nowego i sprawi mi jeszcze większą radość.
Po za tym już za chwile wysiądę z busa na Shonnebergu i będę rozkoszować się wchodzącym ciepłymi promieniami słońca odbijającymi się od XIX wiecznych secesyjnych elewacji i cieszyć, że nie dałam się słabością. Udając na kolejną eksplorację mniej znanych dzielnic.
Podałam Wam bieżący przykład, bo łatwo na przykładzie czegoś co bardzo kochamy ale wymaga od nas wysiłku, rezygnować na starcie. Warto przyjąć w życiu zasadę, że zwyczajnie jeśli coś sobie postanowimy po prostu to robimy. Nie wchodząc później w zbędne dyskusje z samym sobą. Od co nie oddawaj walkowerem swego życia!
Pisałam o tym co nieco w poscie:
Przestań czekać aż Ci się zachce.(link)
Podzielcie się swoim podejście? Czy praktykujecie wychodzenie ze strefy komfortu nałogowo?
pozdrawiam ciepllo
Jess

 

This post has already been read 7685 times!

You Might Also Like